Vilkus
Jest to miodosytnia rodziny Wilkuszów, która od pokoleń zajmuje się miodosytnictwem, a przytbyli do nas przed wiekami z Węgier, gdzie zajmowali się produkcją wina. Kraftowe miody z tej miodosytni łaczą w sobie tradycję i nowoczesne pomysły. Produkowane są z naturalnych lokalnych surowców oraz wody z własengo ujęcia. Layout zdradza, że w zamierzeniu mają to być miody klasy premium. Miody te z pewnością charakteryzują się oryginalnością smakową i szlachetnością wynikajacą z umiaru w dodatkach, zwłaszcza owocowych. W owocowych zastosowano zamiast soku - miąższ z owoców. Efekt trzeba przyznać wyszedł całkiem ciekawy, chociaż wedlug nas jednak pewien dodatek soku by się przydał dla wzmocnienia, gdyż zwłaszcza owocowe miody są naszym zdaniezm zbyt do siebie podobne. Wielu producentów dla oszczędności zmniejsza ilość miodu na rzecz soku i wychodzą wówczas wina owocowe, a w przypadku Vilkusów jest sytuacja jakby odwrotna - soku jest jakby za mało. Mamy tylko nadzieję, że ten zabieg miał na celu jedynie uzyskanie oryginalnego efektu smakowego, a nie zabieg ekonomiczny polegajacy na użyciu wytłoków zamiast soku - czyli surowców wtórnych. Z oferty ich miodów polecamy gorąco zwłaszcza ten leżakowany w beczce po koniaku oraz ziołowy - są naszym zdaniem wykwitnie samkowite. Wielką zaletą smaków miodow Vilkus jest naturalność winności (na pewno nie ma tu kwasku cytrynowego) oraz brak siarczynów.
www.vilkus.pl
Jest to miód, który długo leżakował w dębowych beczkach po torfowym whisky z wyspy Islay. Miód o intrygującym zapachu, momentami dosyć ostrawy, ziemisty, szorstki, z pewnością wielce oryginalny jak na miód pitny. Koloryt ma jak mętna limonka, w konsystencji dość lekki i gładko spływający po naczyniu. Alkohol wyraźnie wyczuwalny. Miód jest delikatnie słodki, szorstki, jakby nie miód. Ta ziemista nuta whisky daje mu wyrazisty charakter i oryginalność. Nie jest raczej winny - bardziej szorstki a wręcz gorzkawy na końcu. Ma nieco drewniany posmak dębowych garbników. Po podgrzaniu miód nas bardzo pozytywnie zaskoczył, bo wyłagodniał, nabrał większej harmonii, a ostrość przeniosła się na koniec. W grzanym whisky i ziemistość czuć jakby mniej, a pojawia się jakby ziołowatość. Grzany dużo lepszy, słodki, krzepiący, wielowymiarowy smakowo. Z pewnością nie piliśmy drugiego o takim smaku.
Miód jakiego nigdy u nikogo nie spotkaliśmy, bo leżakował w dębowych beczkach po koniaku i jak się okazało stał się przez to wprost niesłychanie dobrym trójniakiem. Barwę miał limonkową, lekko mętnawą. Zapach intrygujący i świeży, tchnący kwietną słodyczą. Czuć nutkę alkoholu. Zapach bardzo oryginalny, jakiego nigdy w miodach pitnych nie spotkaliśmy. Na pewno jest w nim wyraźna słodycz, co nas cieszy ale przemieszana z ostrością alkoholu i przypraw korzennych. Co ciekawe ten posmak alkoholowy i koniakowy aromat doskonale do tego miodu pasują i brak ich byłby błędem właśnie. W smaku nie ma żadnej kwaskowatości, ani winności. Generalnie miód ma nieco ostrawy charakter, a aromat wyraźnie koniakowy, który z miodem perfekcyjnie koresponduje. Najpierw czujemy słodkość miodu, by po chwili wyczuć charakterystyczny aromat koniaku, a wszystko to jakby okraszone ziołami, chociaż producent nic o ziołach nie pisze więc może źródło tego wrażenia jest gdzie indziej. Po podgrzaniu miód jest nadal gładki, słodki ale z wyraźniejszą nutą koniakowego alkoholu. Staje się przez to krzepki, rozgrzewa i pieści trzewia. Podgrzany według nas lepszy - wydobywa pełnię smaku i zapachu z siebie. Podsumować go można tak - cudowna lekkość słodyczy wielokwiatu zmieszana z intensywnością aromatu koniaku. Miód jedyny w swoim rodzaju. Wyborny!
Powstał z polskich śliwek macerowanych w miodzie niesyconym. Miód bazowy to wielokwiat oraz faceliowy. Po otwarciu flaszy czujemy zapach jakby lekko owocowy i bez trudu wyczuwamy śliwkę. Czujemy lekki ferment i drażniącą goryczkę. Konsystencję płyn miał rzadką, wyczuwalny alkohol. Barwa jasna więc nie wiadomo czy śliwek tam mało czy bez skórki były i stąd ta barwa. W smaku okazał się szorstki, a wręcz gorzkawy. Słodycz ma umiarkowaną, a w smaku śliwki jest niewiele, bo nie ma tu soku ale jak czytamy na kontr-etykiecie - miąższ ze śliwek, a naszym zdaniem - wytłoki nie miąższ. Niby miód owocowy ale mało owocu. Blisko mu do pewnej wytrawności ale jest też słodki zarazem. Miód jest nie do końca zharmonizowany, nie jest klarowny. Ta jego siermiężność może wynikać z krótkiego leżakowania jak mniemamy. Po podgrzaniu okazał się lepszy, łagodniejszy, smaki się bardziej zespoiły, słodkość miodu, gorzkość jakby ziołowa i winność owocowa. Podejrzewamy, że śliwkę zastosowano bez skórki ale z pestką i stąd specyficzny posmak drewniany.
Jak pisze producent - jest to wariacja klasycznego trójniaka, wzbogacona starannie dobraną mieszanką ziołową o finezyjnym aromacie. Dzięki wykorzystaniu starannej kompozycji Jest to kompozycja niesyconych miodów kwiatowych - czyli miód kupażowany. Zapach miał intensywny, przyjemny cukierkowo-ziołowy, fermentowy, nawet nieco ostry, pewnie za sprawą również większej jak na trójniaka zawartości alkoholu, bo aż 15%. Barwę miał morelową, konsystencję rzadką ale raczej klarowny. Smak w pierwszym odczuciu jakby owocowy, może w tych kupażowanych zaplątał się jakiś owocowy? No bo chyba nie pomylono etykiet na flaszach? Zioła niewątpliwie są wyczuwalne - cynamon, goździki, może gałka muszkatołowa. Ale zioła dodano w nie przesadnych ilościach. Na końcu wyraźna ostrość z ziół pochodząca, uwypuklająca jego charakter. Słodyczy mu nie brakuje też. Ten bardzo przypadł nam do gustu. Po podgrzaniu zdecydowanie złagodniał, zharmonizował się smakowo, stał się gładki, nawet cukierkowy, fajnie nie natarczywie wyczuwalny jest alkohol. Zioła szczypią na końcu, czuć wyraźniej goździki. Taki trochę landrynkowaty. Grzany polecamy zdecydowanie. Ma dobry balans słodyczy do winności.
Niby jest to miód malinowy ale barwę miał słoneczną, jasną, złotą, nawet bez cienia malinowego odcienia. Zapach dosyć intensywny lecz również mało malinowy, bardziej alkoholowo kwiatowy. Ma charakterystyczny dla miodów tego producenta ciekawy aromat. W smaku znowu trudno dostrzec sok malinowy, może to ze względu na fakt iż miąższ z malin macerowano w miodzie przy jego wytwarzaniu, a nie dodawano soku z malin. Miód nie ma nic wspólnego z typowym maliniakiem. Tutaj ta malina to ledwo wyczuwalny akcent, chociaż nie możemy powiedzieć, że przez to jest zły - raczej oryginalny w swej subtelności i odmiennym podejściu do tematu. Po podgrzaniu harmonia smaków się wzmocniła - słodycz miodu i winność malin stały się bardziej spójne. Jakby też bardziej czuć maliny i ogólnie grzany nam bardziej smakował. Stał się bardziej winny. Aromat w nim jest długotrwały, a słodkość miodu wyraźna, co często u innych producentów nie występuje, kiedy owoc nazbyt dominuje. Ogólnie na pewno nie jest to miód dla tych, którzy szukają typowego maliniaka. Jest to oryginalne smakowo podejście do tematu miodów owocowych. Myślimy, ze jego atutem jest oryginalność smakowa, odpowiednia słodycz oraz subtelność dodatku owocowego. Na kontr etykiecie w składzie mamy zapis "miąższ z malin", a nie sok z malin o to może wyjaśniać skąd owa słabowitość malinowych smaków się bierze.
Miód o barwie słonecznej, jasnej acz wysyconej, mętnawy o aromacie jakby wina jabłkowego ale w dobrym tego słowa znaczeniu. W smaku odkrywamy zarówno słodycz jak i winność z soku jabłkowego. Wielkim atutem jest jego naturalna i wyważona winność. Kosztując taki miód można dopiero zrozumieć jak to jest ważne aby nie dodawać kwasku cytrynowego do miodu, jak to ma miejsce u dużych producentów. Jest to miód gładki dobrze zharmonizowany, dobrze pijalny chociaż zawartość alkoholu trochę zbyt duża jak na trójniaka - ale podejrzewamy, że ma to wartość konserwującą i wówczas zbyteczne są siarczyny. Miody jakie tu zastosowano to wielokwiatowy, lipowy i gryczany, co razem dało wyśmienity efekt jeśli chodzi o tę warstwę smakową. Po podgrzaniu miód nic nie stracił, nadal jest słodki i okrągły, może jabłko trochę nabyło szorstkości. Trzeba jednak zaznaczyć, że owoc nie jest dominujący ale jakby był w tle, zadatkowany oszczędnie. Według nas grzany lepszy od zimnego.
Miód o barwie słonecznej, jasnej. W zapachu wytropienie moreli jest trudne ale wierzymy zapewnieniom na etykiecie, że ten owoc tam jest. W smaku napotkamy odpowiednią słodycz, winność i alkohol. W smaku morelę również trudno znaleźć ale ogólnie jest to trunek gładki, aksamitny i dobrze pijalny. Po podgrzaniu wydało się nam, że czujemy suszoną morelę i w smaku również owoc ten się objawił. Grzany okazał się jednak lepszy, bo bardziej owocowy. Pod względem równowagi słodyczy i winności znakomity ale jak w kilku innych miodach owocowych tego wytwórcy - są to miody owocowe o niezwykle subtelnej dozie owocowych dodatków w smaku i zapachu. Pod tym względem należą podobnie jak i ten do z pewnością oryginalnych trunków na rynku. Ma ów miód jak i inne Vilkusa charakterystyczną szlachetność, być może właśnie wynikającą ze stonowania smaków. Tak samo jak stonowane barwy czynią obraz szlachetnym. Zapewne to przyświecało twórcom. Na kontr etykiecie mamy w składzie zapis - miąższ z moreli, a nie sok z moreli i to pewnie tłumaczy ubóstwo smaku moreli w tym miodzie. Zaskakujące dla nas ale ciekawe podejście do tematu miodów owocowych.